czwartek, 6 grudnia 2012

Dekoracje świąteczne część II/ Handmade Xmas decorations vol. 2

      Dziś miała miejsce kolejna sesja rękodzieła :) Właśnie zakończyłam kompletowanie zestawów dekoracji dla najbliższych. Znajdą się w nich dzwoneczki i gwiazdki zaprezentowane już w poprzednich dwóch postach. Zarówno w wersji wiszącej, jak i na patyczkach. Oraz świece. Kojarzycie dzwoneczki, które ostatnio podwieszałam pod karniszem? Dziś przybrały bardziej grupową i pionową formę. Podobnie jak mini- serduszka zrobione z resztek masy solnej. Powiązałam je ze sobą i wdzięcznie krążą sobie pod sufitem.
   Prawdziwym objawieniem dzisiejszego dnia były świece. Robiąc kilka dni temu porządki w kuchni znalazłam kilka grubych, białych świec. Początkowo myślałam o ozdobieniu ich laskami cynamonu i obwiązaniu sznurkiem, ale w ostateczności do ich ozdobienia użyłam mojej ulubionej, bawełnianej koronki. Opcji też było kilka:
          - nasączyć koronkę farbą w spray'u i odbić wzór na świeczce. Niestety nie wypaliło, bo koronka wchłonęła całą farbę i nie chciała nic oddać
          - przyłożyć koronkę do świeczki i pomalować farbą w spray'u tak, by po odwinięciu koronki, na świeczce został sam ornament
          - trzecia opcja powstała na skutek niezadowolenia z opcji drugiej. Ponieważ oczka w koronce były niewielkie, wzór nie robił piorunującego wrażenia, ale za to złota koronka przyklejona do świecy dodała jej wyjątkowego uroku.
    Zobaczcie sami. Czekam na opinie.

















Prezent dla Jelonka :)/ A gift for my DEER friend :)

  Pojawił się Ktoś, komu spodobały się moje świąteczne ozdoby, więc dziś zapakowałam je w paczkę i Mikołajową pocztą wysłałam w świat. Niespodziankę stanowi moje nowe dzieło, o szczegółach tworzenia którego, napiszę już za chwilkę.


   It looks like Someone liked my Christmas decorations, so today I wrapped them up in a package and sent  to the world. It content also my new masterpiece, a beautiful candle, you can read more about it later.






poniedziałek, 3 grudnia 2012

Świąteczne dekoracje/Handmade Xmas decorations



   Zrobienie czegoś samemu sprawia ogromną satysfakcję, nawet jeśli nie zawsze uda nam się osiągnąć zamierzony efekt. Chyba właśnie dlatego tak bardzo oburzyła mnie reakcja najbliższych na mój kolejny pomysł, a brzmiała ona : "Po co?????"
   Tak więc poczekałam na moment, aż nikogo nie będzie w domu, by zabrać się do pracy. Pomyślałam, że nawet jeśli masa solna upiecze się z zakalcem, zadymię cały dom dymem z piekarnika albo po prostu coś przypalę, to zakopię te artefakty w ogródku pod osłoną nocy i nikt o niczym się nie dowie. Wszyscy wyszli na Andrzejkową imprezę, a ja siadłam do wyrabiania masy solnej. Przepis banalny: szklanka mąki, szklanka soli i woda do połączenia składników. Ponieważ zależało mi na czasie, nie suszyłam masy w warunkach naturalnych, lecz włożyłam ją do piekarnika. Pieczenie na najniższej możliwej temperaturze (ok 120 stopni) sprawiło, że masa nie popękała i wszystko wyszło ok. Pozostało jedynie ozdobić "wypieki".
   Myślę, że to zaledwie początek mojej przygody ze świątecznymi dekoracjami, tym bardziej, że w tym roku po raz pierwszy stanie u nas żywa i pachnąca choinka.


   Making something yourself makes a lot of satisfaction, even if we don't always achieve the effect we desire. I think that's why I was so outraged when my boyfriend asked me: "What for??"
    So, I was waiting for a moment, until no one will be at home to get to work: glass of flour, glass of salt and water to mix it together. I thought that even if the pulp  bake a raw spot, the whole house fill with smoke from the oven , then I will bury these artifacts in the yard  and no one will know anything. When all went to my uncle's party I've started my masterpiece. Baking on the lowest possible temperature (about 120 degrees) meant that the pulp is not cracked and everything looks good. I only had to decorate it.
   I think that my adventure with Christmas decorations has just began, especially that this year for the first time we will have real and fragrant Christmas tree.






   Do wykrojenia ciasta użyłam najzwyklejszych foremek do ciastek.




    Kilka gwiazdek, przed upieczeniem nabiłam na patyczki do szaszłyków tak, by można je było później wsadzić do szklanki lub wbić do doniczki. W reszcie wypieków, przeznaczonych do zawieszenia, zrobiłam takim samym patyczkiem niewielki dziurki, przez które później przewlekłam sznurek.







    Jakiś czas temu znajomy, który pracował w zakładach produkujących filcowe kapelusze przyniósł mi całą reklamówkę ścinek. Ponieważ były to wąskie paski, postanowiłam wyciąć z nich kokardki, którymi następnie ozdobiłam dzwoneczki. Dla każdego znalazł się odpowiedni kolor: czerwony dla mnie, pomarańczowy dla siostry, bo w takim kolorze ma dodatki w swoim salonie, a niebieski dla rodziców, ponieważ ich choinka przystrojona będzie na niebiesko-srebrno.







   Dzwoneczki zawisły na moim karniszu, choć z pewnością jeszcze jedna kompozycja będzie wisiała pod lampą, ale to następnym razem.




   Do stworzenia tej kompozycji wykorzystałam gwiazdki na patyku, stare szklanki, których nikt nie używa, bo zostały tylko dwie z całego kompletu, biały żwirek, który zachował się w piwnicy, "na wypadek" jakbyśmy znów chcieli mieć akwarium, i słomę z zasuszonego już bukietu urodzinowego mamy :)